wtorek, 23 października 2012

Włoskie pocałunki

Włochy... moje ukochane miejsce na Ziemi, z którego mogłabym nigdy nie wracać. Zachwyca mnie tam wszystko - ulice, architektura, wszechobecne rośliny - nawet na dachach domów - ale przede wszystkim włoski styl życia i zapachy unoszące się za Tobą, gdy spacerujesz wąskimi uliczkami. Jeden z moich znajomych powiedział kiedyś, że już stawiając stopę na włoskiej ziemi nie tylko się zakochujesz, ale i otrzymujesz dodatkowy kilogram :) i coś w tym jest, że nie można się oprzeć zapachom i nie spróbować tych pyszności. Właściwie mogłabym się tu rozpisywać nad kulturą Włochów i ich podejściem do jedzenia, a nawet do samej sprzedaży towarów na targu - widać w nich pasję i pewność, że to co sprzedają jest wyjątkowe. Ale nie o tym miał być ten wpis...
Ja dziś zatęskniłam za Włochami, bo u nas już szaro i mgliście, złota polska jesień dobiega końca - a tam zapewne można jeszcze złapać ostatnie pocałunki słońca. A właśnie pocałunki - wczoraj obejrzałam jeden z odcinków Nigelissimy, nowego programu Nigelli Lawson, gdzie właśnie przygotowywała malutkie deserowe pączki. Nie każdy jest jej fanem - ja jestem :) - ale trzeba powiedzieć, że przepisy są naprawdę ciekawe i jak przystało na Nigelle - nieskomplikowane. I takie też są Włoskie Pocałunki - idealne do popołudniowego espresso -ach ci Włosi :)


Włoskie Pocałunki
na podstawie programu Nigelissima z moimi modyfikacjami

125 g ricotty
1 jajko
łyżka limoncello
ok. 80 g mąki - filiżanka od espresso
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
olej do smażenia
cukier puder do posypania na wierzchu

W miseczce łączymy ricottę z jajkiem - dokładnie mieszamy. Następnie dodajemy limoncello, jajko, oraz mąkę zmieszaną z proszkiem do pieczenia i cukrem. Smażymy w głębokim tłuszczu - dosłownie kilka chwil, pamiętamy o obracaniu pączków, żeby usmażyły się równomiernie. Pączki dość mocno pęcznieją, dlatego lepiej smażyć je partiami. Usmażone pączki układamy na papierze kuchennym, następnie układamy na talerzu i obficie posypujemy cukrem pudrem.
Teraz trzeba już tylko zaparzyć espresso!

Czyż nie proste? :) Smacznego !

niedziela, 21 października 2012

Zagubione ciasto mojego Taty

Wolny weekend! Jak to brzmi cudownie (mimo, że weekend się kończy właśnie) ! Z tej radości, że w końcu nic nie MUSZĘ lub POWINNAM nie mogłam dospać. Z reszta jak tu spać, gdy w oczy świeci piękne jesienne słońce? :)
Uwielbiam wstawać wcześnie w weekendy i patrzeć jak Miasto budzi się ze snu. Najbardziej lubię Miasto jesienią - nie tylko ze względu na piękne kolory w parkach, ale przede wszystkim, ze względu na zapach. W powietrzu czuć przyjemny chłód, a wieczorami ma się wrażenie, że w powietrzu delikatnie pachnie już przymrozkiem. Jesień lubię też ze względu na moje ukochane owoce, czyli jabłka. Mam to szczęście, że moje wujostwo posiada ogromny sad, gdzie nie stosuje się żadnych środków chemicznych i oni dostarczają mi jabłek w ilości nadmiernej, więc coś z nimi trzeba robić! Stąd też ciasto - jabłkowo-orzechowe, z daktylami - ciasto jesienne, ale swoim smakiem przywołujące dzieciństwo. Podobne piekł mój Tata, gdy byłyśmy z siostrami przedszkolakami,ale jak tylko okazało się, że same umiemy już upiec ciasto - Tata przepis 'zagubił'.

Zagubione ciasto mojego Taty


4 jajka
1/2 szklanki cukru
2 szklanki mąki
2/3 szklanki oleju
1/2 szklanki posiekanych daktyli
1 szklanka posiekanych orzechów
4-5 jabłek
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu

Piekarnik nastawiamy na 165 st. C.
Jabłka obieramy i trzemy na tarce o grubych oczkach. Odstawiamy na później. Mąkę przesiewamy i łączymy z proszkiem, sodą i cynamonem. Oddzielamy białka od żółtek. Białka ubijamy na sztywną pianę, a pod koniec ubijania dodajemy cukier. Następnie dodajemy kolejne po 1 żółtku - czekając, aż się połączy z białkami, a następnie dodajemy olej. Dodajemy część mąki i część jabłek i tak postępujemy do końca - aż skończy się mąka i jabłka. Jeślibyśmy wrzucili od razu całą mąkę to ciasto byłoby zbyt sztywne. Na koniec dodajemy orzechy i daktyle. Ciasto pieczemy 45-55 minut.
















czwartek, 18 października 2012

Domowa piekarnia

Pieczenie chleba było moim marzeniem - szczególnie takiego na zakwasie. Sama produkcja zakwasu i utrzymanie go w takim stanie, by się nadawał do pieczenia - stanowiło już dla mnie nie lada wyzwanie. Dlaczego? Specyfika mojej pracy powoduje, że często wracam późno, albo wyjeżdżam, a zakwas jakoś nie chce na mnie poczekać :) Ale w końcu się udało ! Kolejnym problemem było znalezienie odpowiedniego przepisu, co okazało się nie lada wyzwaniem. Blogi kulinarne uginają się wręcz od przepisów na chleb, ale po kilku próbach - gdzie efektem była glina zamiast chleba - znów się poddałam, do czasu ! Przepis, którym się chcę z Wami podzielić nie jest oczywiście mój, ale jest sprawdzony i modyfikowany wielokrotnie przeze mnie. Stał się nieodłączną częścią mojego tygodnia - staram się piec ten chleb 2-3 razy w tygodniu. Jest miękki, ale nie nadmuchany; ma ciemno-szary kolor, który pochodzi od zakwasu i rodzaju mąki jaki wybierzecie.
Bardzo chciałam zdążyć na Światowy Dzień Pieczenia Chleba. Chleb był upieczony w tym dniu, ale niestety nie udało się go wrzucić na bloga, dlatego jest dopiero dzisiaj, gdy z kubkiem kawy i w szlafroku mam w końcu chwilę 'dla siebie'.


Chleb pszenny na zakwasie żytnim  

*oryginał przepisu jest TUTAJ

500 g mąki pszennej chlebowej 720 ( ja często stosuję mieszankę: 250 g żytniej chlebowej i 250 g pszennej   chlebowej lub typu 650)
300 g wody
150 g zakwasu żytniego
8 g drożdży świeżych ( osobiście używam suszonych i daję jakieś 4 g)
łyżeczka soli morskiej

W misce wymieszać mąkę/mąki z drożdżami i solą. Dodać wodę oraz zakwas. Dobrze wymieszać - ciasto będzie klejące i dość ciężkie. Do tej czynności używam KichenAida- jemu zajmuje to minutkę, a ręcznie niestety chwilę dłużej . Ciasto odstawiamy na 2 godziny w ciepłe miejsce żeby wyrosło. Po tym czasie ciasto przekładamy do podłużnej foremki wysmarowanej oliwą.
 Ciasto na wierzchu również smarujemy delikatnie oliwą i mąką - dla dekoracji. Przykrywamy ściereczką i czekamy 40-60 minut aż ciasto ponownie wyrośnie. W tym czasie nagrzewamy piekarnik do 210 st. C.,a następie wstawiamy chleb na 40-50 minut.
Chleb najlepiej wyjąć z foremki i odczekać, aż odparuje - ciepły smakuje cudownie z masłem i solą :)

Smacznego!


niedziela, 7 października 2012

Bella Italia.

W pastach jest coś uspokajającego i kojącego, a z pewnością domowego. Bulgoczący kociołek pełen pomarańczowo-czerwonego sosu i niespodzianek w postaci maleńkich klopsików, zdecydowanie działa jak lek na wszelkie depresje i chandry jesienne. W Włoszech nie spotkałam się z tym daniem w restauracji - pewnie dlatego, że jest to specjalność każdej mammy, i każdy przepis różni się nieznacznie od siebie. Ale podstawa jest ta sama - ciepło pomidorowego sosu i doskonałe maleńkie klopsiki - rozpływające się w ustach.
Pogoda ostatnio nie zachęca do wojaży, spacerów, a nawet wypraw do sklepu. Więc zamykam się w kuchni i lepię klopsiki, próbując odświeżyć zapach Italii we własnej kuchni.

Makaron z pulpecikami po mojemu
oryginalny przepis pochodzi z Nigella Gryzie

porcja dla 6 osób

Pulpeciki:
250 g mielonej wieprzowiny
250 g mielonej wołowiny
1 jajko
2 łyżki świeżo startego parmezanu
1 starty ząbek czosnku
1 łyżeczka suszonego oregano
3 łyżki semoliny albo bułki tartej
duża szczypta czarnego pieprzu
sól

wszystkie składniki mieszamy w dużej misce, a następnie formujemy małe kuleczki. Najlepiej mięso nabierać łyżeczką i z takiej porcji formować pulpeciki. Układamy je na talerzu lub blasze wyłożonej folią spożywczą, a następnie wkładamy do lodówki.

Sos pomidorowy:

1 cebula
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka suszonego oregano
1 łyżka oleju
2 puszki pomidorów
300 ml wody
2 łyżki przecieru pomidorowego
sól pieprz
100 ml pełnotłustego mleka

Cebulę posiekać drobno i wrzucić na rozgrzany olej, dodać oregano. Po chwili dorzucić posiekany czosnek. Podsmażyć, ale nie rumienić. Następnie dodajemy pomidory w puszce i 300 ml wody z przecierem. Całość doprawiamy solą i pieprzem i doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy tak długo, aż sos trochę zgęstnieje, a pomidory się rozpadną. Dolewamy mleko, gotujemy i doprawiamy - to będzie ostatni moment na ewentualne poprawki smaku !
Do gorącego sosu wrzucamy nasze klopsiki, delikatnie pojedynczo, tak by się nie rozpadły. Całość gotujemy ok. 20 minut, do momentu aż klopsiki będą ugotowane w środku.

Całość podajemy z makaronem - najlepiej długim, ale to pozostawiam do dowolnej interpretacji.
Posypujemy startym parmezanem i listkami bazylii.
Smacznego !


 

poniedziałek, 1 października 2012

Gotuj z Jamie Oliver'em !



To, że jestem zakochana w Jamie'm Oliver'ze to żadna nowość. Jego styl gotowania, a może przede wszystkim styl bycia, powodują, że automatycznie się uśmiecham. Uwielbiam oglądać powtórki jego programów - niektóre znam na pamięć - podobnie jak przepisy. Właściwie nie wiem od czego zaczęła się moja fascynacja jego stylem - tzn. od jakiego przepisu. Natomiast wiem, kiedy narodziła się moja miłość do niego. W dniu kiedy obejrzałam pierwszy raz relację o tworzeniu Fifteens. Jego akcje społeczne są niesamowite - nie wiem skąd on bierze energię na walkę o dobre jedzenie...Ale z pewnością jest jedyny w swoim rodzaju.
Ale! To nie ma być pean na jego cześć. Długo zastanawiałam się nad przepisem, który wybrać do tego wpisu. Padło na lazanię, którą nauczyłam się robić właśnie dzięki Jamie'mu. Tym razem wybrałam przepis z Każdy może gotować. Przepis jest prosty, ale etapowy - robienie lazanii trzeba zaplanować na weekend. Ja swoją robiłam w niedzielę - a właściwe zaczęłam w sobotnią noc od sosu, który gotowałam do 1 w nocy. Czy to już nie zboczenie kulinarne? :)

Lasagne
Jamie Oliver Każdy może gotować

Porcja dla 4-6 osób

Sos bolognese
2 plasterki boczku wędzonego
2 średnie cebule
2 ząbki czosnku
2 marchewki
2 łodygi selera naciowego
oliwa
2 czubate łyżeczki suszonego oregano
500 g dobrej jakości mielonego mięsa wołowego, wieprzowego lub wołowo-wieprzowego
2x 400-gramowe puszki krojonych pomidorów
sól morska i świeżo zmielony pieprz czarny
mały pęczek świeżej bazylii
50 g startego parmezanu

Lasagne
250 g suszonych płatów makaronu lasagne
500 ml kwaśnej śmietany
100 g parmezanu
1 duży, dojrzały pomidor


Boczek kroimy w drobną kostkę. Cebulę, czosnek, seler naciowy i marchewkę obieramy i siekamy lub kroimy na małe części. Nie należy się przejmować kształtem - ważne żeby były drobne. Wybieramy dużą patelnią z wysokim brzegiem, lub garnek żeliwny, wlewamy do niego oliwę ( ja użyłam oleju słonecznikowego) i wrzucamy boczek. Smażymy do uzyskania złocistej barwy, a następnie dodajemy posiekane warzywa. Podsmażamy je ok. 7 minut, aż zmiękną i nabiorą koloru. Następnie dodajemy mięso i pomidory. Do puszek po pomidorach wlewamy wodę, którą następnie dodajemy do mięsa i warzyw. Doprawiamy solą i pieprzem. Odrywamy liście bazylii i chowamy do lodówki, a łodyżki siekamy drobno i dodajemy do sosu. Sos musi się zagotować, a następnie gotujemy go na małym ogniu ok. 45 minut pod przykryciem. Sos należy mieszać od czasu do czasu, gdyż jest dość gęsty i może przywierać do dna.
Po upływie 45 minut sos zdejmujemy z ognia i dodajemy parmezan oraz posiekane liście bazylii ( kilka ładnych małych listków zachowamy do dekoracji).
W tym czasie rozgrzewamy piekarnik do 190 st. C i jednocześnie wstawiamy wodę na makaron lasagne. Makaron gotujemy w osolonej wodzie z dodatkiem oleju - ale tylko przez 5 minut. Ma zmięknąć, ale nie może się rozgotować ! Po tym czasie odcedzamy go i układamy na półmisku żeby się nie posklejał.
Na dno naczynia układamy jedną trzecią sosu bolognese, na nim układamy płaty makaronu. Na makaronie układamy warstwę z kwaśnej śmietany - tak by dokładnie pokryć płaty.Całość posypujemy delikatnie parmezanem i doprawiamy solą oraz pieprzem. Następnie kładziemy znów sos - i tak powtarzamy do wykończenia składników, pamiętając by na na wierzchu znalazła się kwaśna śmietana. Na ostatnią warstwę układamy pokrojone plasterki pomidora oraz pozostałe listki bazylii. Posypujemy parmezanem.

Naczynie przykrywamy folią aluminiową i wstawiamy do piekarnika na 20 minut. Po tym czasie zdejmujemy folię i pieczemy kolejne 35 minuty, aż nabierze złocistego koloru.

Gotowe - Smacznego !